Ja, on i alkohol
Rodzina, która funkcjonuje prawidłowo ma elastyczne granice służące ochronie autonomii jej członków oraz osób które ta rodzinę otaczają. Natomiast w chwili gdy rodzina nie spełnia prawidłowo swoich funkcji wówczas taka rodzina staje się dysfunkcyjną. Rodziną dysfunkcyjną jest rodzina z problemem alkoholowym.
W rodzinie w której jeden z członków rodziny pije w sposób nadmierny, szkodliwy bądź niekontrolowany niepijący członkowie rodziny podejmują szereg działań służących zachowaniu systemu równowagi.
Rzadko kiedy osoby postronne mają wyobrażenie w jakim stresie i dyskomforcie psychicznym żyje żona alkoholika. Czasami przez kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat zmaga się ona samotnie z symptomami współuzależnienia, które mają kilka źródeł.
Najpierw te płynące z wnętrza psychiki. Życie w ciągłym lęku, nie mogąc przewidzieć, co przyniesie nowy dzień: czy będzie spokój, czy awantura z rękoczynami włącznie. Jest stale obwiniana przez męża, a nierzadko również przez jego rodzinę „bo gdyby była inna, to może on by nie pił?”. Zawsze znajdzie się coś, żeby dopatrzeć się w żonie powodu picia przez męża. Z upływem czasu żona alkoholika zaczyna w to wierzyć. Bardzo często współuzależnionej towarzyszy poczucie niskiej wartości. Najczęściej nie wie, że ciągłe obwinianie jej, upokarzanie, przypisywanie zdrady wynika z jego choroby.
Przez uszkodzone płaty czołowe kory mózgowej niemożliwe jest kontrolowanie napadów agresji. Słowna agresja w postaci wulgaryzmów to prawie codzienna gorycz, którą żona alkoholika musi przełknąć. Dla wybuchu agresji powód zawsze się znajdzie, nawet taki, że zupa jest za gorąca, a dzieci za długo palą światło.
Żona alkoholika często tego „bombardowania” słowem nie wytrzymuje i na agresje odpowiada tym samym. Wtedy jest już bardzo źle. Dzieci w takich domach przeżywają istne piekło. Na psychoterapii często powtarzam „Nie bierz sobie tego do serca. On nie wie, co mówi”. Nerwowa atmosfera sięga zenitu. Psychiczny ból, depresja i lęk nie przemijają. Żonie alkoholika jest trudno być szczęśliwą żoną i dobą, czułą matką. Żyjąc w ciągłym napięciu staje się nerwowa, wybuchowa, opryskliwa, niecierpliwa w stosunku do dzieci, smutna. Coraz mniej dla o siebie i stale towarzyszy jej poczucie wyczerpania. Dołączają się objawy bezsenności oraz utrata apetytu. Kobieta taka ma poczucie zrujnowanego zdrowia i życia. Nierzadko bezradność wobec problemu małżeńskiego podpowiadają najgorsze. Są to myśli samobójcze. Rozwód też nie jest dobrym rozwiązaniem. Niejednokrotnie żona kocha swojego męża i nie chce odchodzić. Oczekuje tylko, by ona się zmienił.
Niektórzy podpowiadają – to Twój krzyż i musisz go nieść. Ona jednak zamiast go nieść niejednokrotnie go wlecze, bo nie ma już sił.
Ani rozwód, ani bierne patrzenie na sytuacje pogrążania się w nałogu przez współmałżonka nie są dobrym rozwiązaniem. Uzależnienie jest chorobą. Jeśli jest w takiej fazie, że osoba pijąca sama nie poradzi sobie z objawami głodu alkoholowego trzeba ją leczyć tak, jak każda inną chorobę. Dla wielu żona zgłaszanie męża na leczenie jest niezwykle desperackim krokiem. Taka kobieta musi pamiętać, że nie może zostać z tym problemem sama i powinna znaleźć dla siebie wsparcie.
Przez pierwsze dwa lata bardzo często zdarzają się nawroty choroby, tzw. wpadki, czyli przerwanie abstynencji lub leczenia i to bardzo zniechęca żonę alkoholika do konsekwentnej stanowczej postawy. Żeby wygrać z tą chorobą powinna się ona wiele na jej temat dowiedzieć, nauczyć postępować w różnych sytuacjach, a szczególnie w tych, które zagrażają nawrotowi choroby.
Psychoterapia indywidualna czy grupowa, uczestnictwo w grupach Al-anon daje takie niezbędne wsparcie dla współuzależnionych. Dzięki temu kobieta nie czuje się już tak bardzo bezradna. Wiele takich żon uratowało w ten sposób swoje małżeństwo.
Uczestnicząc nieraz w meetingach A.A. słyszałam jak ten i ów pan mówił: „Gdyby nie moja Zosia, to już bym trawę gryzł…” . A ja chciałabym dodać, że gdyby tak Zosia zrobiła to 7 lat wcześniej, to straty byłyby dużo mniejsze, a szczęśliwego życia małżeńskiego o 7 lat więcej.
Dołączając się do wspólnego picia, aby wypił mniej, aby ten ból załagodzić, niespostrzeżenie szybko można się samemu uzależnić. Uzależnienie się od leków uspakajających, uzależnienie lekowe jest jeszcze bardziej trudne do wyleczenia.
W rodzinie w której jeden z członków rodziny pije w sposób nadmierny, szkodliwy bądź niekontrolowany niepijący członkowie rodziny podejmują szereg działań służących zachowaniu systemu równowagi.
Rzadko kiedy osoby postronne mają wyobrażenie w jakim stresie i dyskomforcie psychicznym żyje żona alkoholika. Czasami przez kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat zmaga się ona samotnie z symptomami współuzależnienia, które mają kilka źródeł.
Najpierw te płynące z wnętrza psychiki. Życie w ciągłym lęku, nie mogąc przewidzieć, co przyniesie nowy dzień: czy będzie spokój, czy awantura z rękoczynami włącznie. Jest stale obwiniana przez męża, a nierzadko również przez jego rodzinę „bo gdyby była inna, to może on by nie pił?”. Zawsze znajdzie się coś, żeby dopatrzeć się w żonie powodu picia przez męża. Z upływem czasu żona alkoholika zaczyna w to wierzyć. Bardzo często współuzależnionej towarzyszy poczucie niskiej wartości. Najczęściej nie wie, że ciągłe obwinianie jej, upokarzanie, przypisywanie zdrady wynika z jego choroby.
Przez uszkodzone płaty czołowe kory mózgowej niemożliwe jest kontrolowanie napadów agresji. Słowna agresja w postaci wulgaryzmów to prawie codzienna gorycz, którą żona alkoholika musi przełknąć. Dla wybuchu agresji powód zawsze się znajdzie, nawet taki, że zupa jest za gorąca, a dzieci za długo palą światło.
Żona alkoholika często tego „bombardowania” słowem nie wytrzymuje i na agresje odpowiada tym samym. Wtedy jest już bardzo źle. Dzieci w takich domach przeżywają istne piekło. Na psychoterapii często powtarzam „Nie bierz sobie tego do serca. On nie wie, co mówi”. Nerwowa atmosfera sięga zenitu. Psychiczny ból, depresja i lęk nie przemijają. Żonie alkoholika jest trudno być szczęśliwą żoną i dobą, czułą matką. Żyjąc w ciągłym napięciu staje się nerwowa, wybuchowa, opryskliwa, niecierpliwa w stosunku do dzieci, smutna. Coraz mniej dla o siebie i stale towarzyszy jej poczucie wyczerpania. Dołączają się objawy bezsenności oraz utrata apetytu. Kobieta taka ma poczucie zrujnowanego zdrowia i życia. Nierzadko bezradność wobec problemu małżeńskiego podpowiadają najgorsze. Są to myśli samobójcze. Rozwód też nie jest dobrym rozwiązaniem. Niejednokrotnie żona kocha swojego męża i nie chce odchodzić. Oczekuje tylko, by ona się zmienił.
Niektórzy podpowiadają – to Twój krzyż i musisz go nieść. Ona jednak zamiast go nieść niejednokrotnie go wlecze, bo nie ma już sił.
Ani rozwód, ani bierne patrzenie na sytuacje pogrążania się w nałogu przez współmałżonka nie są dobrym rozwiązaniem. Uzależnienie jest chorobą. Jeśli jest w takiej fazie, że osoba pijąca sama nie poradzi sobie z objawami głodu alkoholowego trzeba ją leczyć tak, jak każda inną chorobę. Dla wielu żona zgłaszanie męża na leczenie jest niezwykle desperackim krokiem. Taka kobieta musi pamiętać, że nie może zostać z tym problemem sama i powinna znaleźć dla siebie wsparcie.
Przez pierwsze dwa lata bardzo często zdarzają się nawroty choroby, tzw. wpadki, czyli przerwanie abstynencji lub leczenia i to bardzo zniechęca żonę alkoholika do konsekwentnej stanowczej postawy. Żeby wygrać z tą chorobą powinna się ona wiele na jej temat dowiedzieć, nauczyć postępować w różnych sytuacjach, a szczególnie w tych, które zagrażają nawrotowi choroby.
Psychoterapia indywidualna czy grupowa, uczestnictwo w grupach Al-anon daje takie niezbędne wsparcie dla współuzależnionych. Dzięki temu kobieta nie czuje się już tak bardzo bezradna. Wiele takich żon uratowało w ten sposób swoje małżeństwo.
Uczestnicząc nieraz w meetingach A.A. słyszałam jak ten i ów pan mówił: „Gdyby nie moja Zosia, to już bym trawę gryzł…” . A ja chciałabym dodać, że gdyby tak Zosia zrobiła to 7 lat wcześniej, to straty byłyby dużo mniejsze, a szczęśliwego życia małżeńskiego o 7 lat więcej.
Dołączając się do wspólnego picia, aby wypił mniej, aby ten ból załagodzić, niespostrzeżenie szybko można się samemu uzależnić. Uzależnienie się od leków uspakajających, uzależnienie lekowe jest jeszcze bardziej trudne do wyleczenia.